Jeremi odwrucił się by spojrzeć nanią. Na taką chwile czekał Duch (Duch to psełdonim pisze się durzą literą ). Szybkimi kopnięciami wytrącił mu jeden potemdrugi pistolet.
-Teraz szase się wyrównały.
Ucierzył się Duch. Jerem roześmiał się i rzekł.
- W odrurznieniu od ciebie ja mam zbroje wspomagania... a ty naet niemasz już swej mocy.
Spojrzała na owego Duch'a
On rzeczywiscie niema zamiaru byc po dobrej stronie, ale skad wiadome do konca która z nich strona jest dobra?
Pomyslała
-Moze masz racje z tym kolesiem ze jets juz skazany..-
powiedziała cicho i niepewnie
Wrzasnoł duch do dziewczyny po kolejnym ciosie. Nie słyszał jej słow. Cofnoł się i błyskawicznie kopnoł Jeremiego w głowe. Ten nawet się nie poruszył tylko chwycił go i cisnoł o najbliszy budynek.
- Jak miło.. Może tam nie będzie gibających roślinek i dziwnych zmieniających się w nie wiadomo co "raczej naturalnych" rzeczy!! - powiedziała sama do siebie, krzyżując ręce na piersiach.
I do czego doprowadziłaś? Ty zielona ty.. Yhh..
- No dobrze.. przestań.. Nie gibaj się już, bo w głowie zaczyna mi się ktęcić.. - spojrzała na Roślinę, i widząc ułamany listek chuchnęła na dłoń, zamykając ją w piąstkę. Gdy drógą dłonią przejechała po palcach u prawej dłoni, owtorzyła ją, i zdmuchując z jej powierzchni biały pyłek na niedobytek. Pyłek osiadając na ułamanej powierzchni momętalnie wsiąkną, odnawiając zniszczoną część liścia.
- Chyba słabo cię podlewają.. liście są mało odporne na uszkodzenia.. - odparła, podciągając kolana pod brodę.
Rozglądnęła się nerwowo po pomieszczeniu.
- Kim jesteś? Jeżeli chcesz MI coś przekazać, to się pokaż.. - stwierdziła już spokojnie.
To też halucynacja?
Odpowiedział jej z początku tylko śmiech.
- Jestem Zjawą wiec kim byłbym ukazując się?
Jednak mimot swuch słów ukazał się jej lecz nie całkowicie. Dziewczyna widział jakby kontury postaci i rozmytą przestrzeń wewnątrz.
-Wierzysz wemnie?
- Szczerze mówiąc, to tak średnio. Nie zawsze to co widzimy, słyszymy lub czujemy naprawdę istnieje -odparła przyglądając się cieniowi.
- W czym mieli BYŚCIE MI pomóc? I skąd się tu znalazłeś..? Czy doktor Jabbi jest twoim znajomym? - zapytała nieufnie pół widzialną istotę.
Wiara.. Chyba zaburzył się mój zmysł równowagi..
Każe mi uciekac.. moze ma racje, neipodoba mi się to wszytsko..
pomyślała i cofneła sie kilka kroków do tyłu by po chwili zacząc uciekac. nienawidze uciekac, ale... skad mam wiedziec która strona jest dobra?
pomyślała wystraszona
Mętna postać zblirzyła się doniej powoli znikając. Przez chwile nic się nie działo. Jednak po paru sekundach poczuła straszliwy ból głowy. Sały jej muzg był jakby przesiąknięty bólem tak silnym że paralirzowało ją. Nie była wsanie krzykną, ruszyć się, ani nawet zaczerpnąć powietrza. Szybko jednak cały ból zanikła choć jej wydawało się że mineły godziny. Gdy otworzyła oczy wszystko wydało się jasne... Ona mam moc. I nie tylko ona.
*Kasjopeja*
- Wrcaj tu.
Wrzasnoł człowiek w zbroi i pognał nanią pozostawiają pnie przytomnego Duh w kałurzy własnj krwi. Jego mechaniczne nogi biegły dwókrotnie szybciej od zawodowych biegaczy więc bardzo szybko ją dopadł i osaczył. Jego zimna stalowa dłoń zacisneła się na jej ramieniu.
-Jesteś nam potrzebna.
Ozwał się zimny metliczny głos z za kasku.
Oszołomiona zdarzeniem z przed chwili próbowała się poruszyć. Jedyne, co udało się jej zrobić, to opaść na krzesło.
Przyjaciele nie zadają bólu, nie ukrywają się.. - pomyślała. Kropelki potu spływały jedna za drugą po jej zmarszczonym czele. Miała zamknięte oczy. Próbowała się skupić.
- Tak chcesz MI pomóc?! - wykrzyknęła resztką sił.
-Jestem w twoim umyśle więc nie mósisz mówić.
W jej umyśle pojawiły się te słowa choć nikt ich nie wypowiedział.
-Wyjaśnie ci to prosto. Ból przyczynia się do wyzwolenia, a przyjacielem twym nie jestem... nie musze być. Powoli będziesz stawał się moją marionetką a ja nie przyjaźnie się z zabawkami. Jednak do tego czasu będe słyszał karzdą twoją myśl i udaremniał wszytko co może mi zzagrozić.
Przeszył ją ostry ból.
-Pamiętaj ja jestem panem twojego bólu i wkrótce będe panem całej twojej osoby.
-Puśc mnie!-
Krzyknela i prubowała się wyrwac (bo jak widze on ja jakoś złapał...).
-Skad mam wiedziec ze wy jesteście dobrzy? Tak atakowałeś tamtego całego Ducha jak go zwałęś ze raczej neisądze byscie mieli dobre zamiary, dobra osoba dałaby szanse lub próbowąła zrobic cokolwiek byleby tamtej nietzreba było ranic! a ty co chciałes go z zimna krwia zabic poprostu!-
powiedziała próbujac dalej sie wyrwac. W oczach miała strach.
-Pozatym mówisz "jesteś nam potzrebna" Czyli wcale niechcecie pomóc tylko wykożystac moje moce! Które raczej są juz prędzej przekleństwem-
Powiedziała dalej wystraszona.
Niech on mnie pusci noo, czemu ja musze miec te moce juz.. już niewiem kto jest dobry, a kto nie..
Pomyślała
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach