-Bo ja lubie duchy..-
Powiedziała cicho.
-I interesowały mnie takie moce jak w filmach, ale jak się sama dowiedziałam ze mam takie to jakoś mnie to zraziło, jednak duchy nie... bo dcha mozna zobaczyc jeśli on sam tego zechce..-
powiedziała cicho.
-A.. ten wróg czemu niepotraficie go zwerbowac wiec do siebie jest jakimś buntownikiem czy jak?-
Spytała niepewnie
Rece dała na uszy by ściszyc huki od strzałów.
-Niemozecie wyprac mu muzgu już lepiej by był mimo wsyztsko na waszych uslógach niż żeby go zabijac? Pzrecież tak mimo wsyztsko niemaożna-
powiedziała troszkę wystraszona takim rozwojem akcji..
Oparłem się na wezgłowiu łóżka. Zamknąłem oczy i skupiłem się, Woda którą wypiłem wzmocniła mnie tymczasowo. Ostrożnie przeszukałem najbliższe okolice w poszukiwaniu cieków wodnych i żywych istot organicznych. Niebawem jednak nawet tak proste wykorzystanie mego talentu potwornie mnie zmęczyło. Położyłem się więc i wciąż nie otwierając oczu zacząłem szukać w pamięci informacji o kręgu jakie kiedykolwiek udało mi się zasłyszeć. Niestety nie było tego wiele...
Zrobiła zmarnowaną minę.
- Jest pan lekarzem.. ale na roślinkach się zna, prawda ? Roślina mając światło, sole mineralne i dwutlenek węgla przeprowadza proces fotosyntezy. Oprócz C6H12O6 czyli glukozy jako skutek uboczny wydzielany jest tlen. Skoro z powierzchni jej liści uwalnia się tlen, to znaczy że zachodzi proces fotosyntezy. To takie trudne? - zapytała patrząc na roślinę.
No bez przesady.. Niech mi nie wciska, że nie wie dla czego świeci.. Jakaś paranoja.. - pomyślała w duchu, zerkając z ciekawską miną na dziwne notatki lekarza.
W końcu ktoś zauważył, że jestem niezwykła.. Lepiej by pasowało określenie.. wyjątkowa XP
Kładąc dłonie płasko na stole spojrzała na zielone listki rośliny. Przechylając głowę lekko na prawy bark wszystkie liście obróciły się dolną powierzchnią do góry, po czym zaczęły falować, przypominając wzburzone morze. Gdy jej głowa znalazła się na lewym barku liście się wyprostowały, a na ich powierzchni zaczęły się gromadzić coraz to większe krople.
- Ona nie zwiędnie.. Zdąży na nowo zgromadzić zapas wody - odparła. Gdy mrugnęła powiekami, liście powróciły do pierwotnej pozycji, a krople wody spłynęły do doniczki.
- I jak pan to wytłumaczy? Jeżeli pan też to widział, to znaczy że się panu ode mnie udzieliło.. - stwierdziła jedną ręką gładząc powierzchnię listka młodego pędu.
-Nieprzesazasz? Zawsze mozna dac szanse osobie-
powiedziała zasłaniajac owego "ducha"
-czlwoiek to człowiek.. każdemu należy sie szansa..-
Powiedziała patrzac mu w oczy
- Wiedze. To... w miarę naturalne.
Podwinął rękaw. Jego ręka kolejno zaczęła się palić, przekształciła się w kamień, gaza, wódę. Na koniec stała się drzewem pomarańczowym które zakwitło. W czasie w którym podwijał rękaw ramie wróciło do normy.
- Widzisz to w zasadzie normalne.
Uśmiechnął się.
Zdziwiona przyglądała się metamorfozie jego ręki. Gdy wróciła do normalnego stanu przełknęła głośno ślinę, po czym podrapała się po głowe i krząkła.
- Ludzie.. trzymajcie mnie.. - obróciła głowę w drugą stronę, aby lekarz nie zauważył, jak kładzie dłoń na czoło sprawdzając, czy niema temperatury.
- Ja na prawdę mam zwidy.. Ma pan termomert? - zapytała spoglądając mu w oczy.
Hyhy.. widze gibające się roślinki, i rękę, która która zmienia się w różne dziwne rzeczy.. Hihi.. Lepiej oddam się dobrowolnie do zakładu.. - spuściła wzrok na ziemię, a głupkowaty uśmiech zastąpił smutek.
Dobra.. Koniec tego dobrego! Albo po dobroci, albo siłą.. Ja chcę do domu!!
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach